Posty

Wyświetlam posty z etykietą Wszystko

Po 3 miesiącach

To doprawdy wygląda na jakąś trójkową klątwę... Kolejny wpis po 3 miesiącach. A przez te 3 miesiące niewiele rzępoliłam na pianinie, choć w ostatnim tygodniu to się trochę zmieniło, ponieważ uparcie ćwiczę kolędy :) Pachnące świeczki znowu mi się skończyły, więc trzeba powtórzyć wyprawę do pewnego wszystkim znanego szwedzkiego marketu ;) Dwa tygodnie temu usunęłam dwa pieprzyki, teraz zastanawiam się czym smarować, żeby pozbyć się blizn. Czytałam, że skuteczne są maści silikonowe, ale że niezły jest też bio-oil. Pewnie wypróbuję oba specyfiki. Najważniejsze, że mam to już z głowy, bo zawsze strasznie się stresuję nawet niewielkimi, niewinnymi zabiegami. Co do przygotowań do świąt, to mam ogarnięte tylko... pierniczki. Zawsze to jakiś początek, ale jednak początek. Za to wygrzebałam z czeluści szuflady płyty ze świątecznymi przebojami i wrzuciłam je do samochodu. Muszę się wprawić w odpowiedni nastrój, żeby w szybkim tempie - nie kolidując ze zwykłymi sprawami - wszystko załatwić. Najwa

Kwartalnik?

I znów upłynęły 3 miesiące od poprzedniego wpisu. Miałam pisać przynajmniej raz w miesiącu, a tu mi się kwartalnik zrobił ;) Wakacje zleciały bardzo przyjemnie na staraniach, żeby pogodzić wypoczynek z pracą, znaczy, żeby nie było zaległości, ale się jednocześnie nie narobić. Brak korków sprzyjał szybszemu powrotowi do domu, żeby złapać jeszcze trochę słońca. Niestety korki już wróciły, a jak wrócą studenci i rowerzyści zrezygnują z rowerów, to pewnie będzie jeszcze gorzej. Ale nie wyprzedzajmy faktów :) Przez wakacje przybył nam nowy mebel - pianino, którego rodzice chcieli się pozbyć, więc z sentymentu zabrałam je do siebie. Przy okazji trzeba było nieźle pokój przemeblować. Jakoś wydawało mi się, że ten instrument jest mniejszy... Teraz od czasu do czasu ćwiczę (czytaj: rzępolę) utwory, które kiedyś uczyłam się grać. Jednak z graniem nie jest tak jak z niektórymi innymi rzeczami ;) i zapomina się jak to się robi. Czasem chłopaki się ze mnie śmieją i "akompaniują" na jakic

Tunel na Zakopiance

Dziś dowiedziałam się, że na Zakopiance ma powstać tunel, który w końcu udrożni tę drogę. No, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce i czy nawet najdłuższy tunel zmniejszy korki na - jakby nie patrzeć - tej wyjątkowej drodze, praktycznie bez objazdów. Byłaby to miła wiadomość, bo po jednej wycieczce do Zakopanego samochodem, od tej pory wybieram pociąg. Co prawda w sezonie również potrafi być zatłoczony, ale czas dojazdu bywa nieporównywalnie krótszy.

Trochę o tym, trochę o tamtym

Imprezka, imprezka, a tu już dawno po, bo jakoś się nie złożyło wcześniej zrobić wpis. W każdym bądź razie udała się wyśmienicie, aż się nikt nie spodziewał takiego zjazdu rodzinnego i takiej zabawy. Śmiem twierdzić, że niejeden ślub wypadł przy tej rocznicy blado. Może też dlatego, że wszyscy się znają już jak przysłowiowe łyse konie :) Z prezentem się wyrobiłam, rzeczywiście był to obraz, który bardzo się spodobał. Zresztą co można kupić małżeństwu z tak długim stażem, od dawna urządzonemu we własnym domu, w czasach kiedy nie trzeba walczyć o miksery, sztućce, noże i żelazka? :) Którzy w dodatku często bywają w teatrach, opery i operetki nie lubią, a wycieczki i wyjazdy do sanatoriów czy spa lubią planować sobie sami... No ale to było już miesiąc temu... A teraz? A teraz robi nam się piękne lato, z cudowną pogodą i mam nadzieję, że pod jego koniec można będzie również powiedzieć, że było piękne, że ominęły nas wszelkie żywioły, nie było niespodziewanych szkód i nieszczęść. Czytałam d

Przed imprezką

Już w weekend wielka rodzinna imprezka z okazji okrągłej 40-rocznicy ślubu. Miałam kupić jakiś fajny, wyjątkowy prezent, ale tak jestem zawalona pracą i zajęciami w domu, że nie mam czasu. Dziś do tego doszła jeszcze migrena. By to szlag. Nałykałam się różnych specyfików i mam nadzieję, że przejdzie do popołudnia i że będę mogła jakoś funkcjonować. Póki co robię wszystko, żeby głową nie ruszać i tak sobie siedzę jak kołek. W sumie wcześniej wymyśliłam sobie jakiś obraz na prezent, ale zamiast wybrać się na spacer po galeriach, zabrałam się za malowanie, tyle że pokoju i tak mi się to wlecze do dziś. Jedyne pocieszenie, że imprezka w rodzinnym gronie, więc nie będę kombinować z kreacjami. Ubiorę kieckę tę co mam, tak samo buty i już.

Jak ten czas leci

Jak ten czas leci... Za dwa tygodnie miną trzy lata odkąd założyłam bloga. Przejrzałam go sobie dziś i muszę z żalem stwierdzić, że miało być ciekawiej i częściej. Jednak nie jestem typem pisarki i jednak nie tak dużo się w moim życiu dzieje pasjonujących rzeczy, żebym rozwinęła w tym czasie moje "pisadło" i zdobyła rzeszę wiernych fanów ;) A jak już się dzieje, to zapominam, że prowadzę bloga i cieszę się chwilami w realu. Zresztą może to i dobrze. Jestem prekursorką dbania o własną prywatność ;) Co nie zmienia faktu, że moje motto "a ja mam swoje zdanie" jest nadal aktualne, tylko brakuje czasu, żeby się nim dzielić. Ostatnio wiele emocji wzbudziła np. u mnie kwestia zmiany ustawy antyaborcyjnej i tego kto ją lansuje. Nigdy nie zrozumiem dlaczego przedstawiciele Kościoła tak się pchają w politykę, skoro nie potrafią zająć się porządnie tym do czego zostali powołani i dlaczego wypowiadają się na tematy, które ich nie dotyczą. Za chwilę, powołując się na dekalog

Dzień Mężczyzn

Ostatnio było: "ups, już po świętach", a tym razem "ups, za chwilę święta" :) Jak to pewne rzeczy lubią się powtarzać :) Ostatnio też był problem co mu kupić na Walentynki, a tym razem jest: co mu kupić na Dzień Mężczyzn, który (o zgrozo) już jutro. Trzeba będzie wieczorkiem wyskoczyć gdzieś na zakupy. Całe szczęście, że oboje jesteśmy zwolennikami rozsądnych zakupów i prezentów (rozsądnych cenowo, a nie tzw. "praktycznych"), więc nie grozi mi żadna szybka pożyczka na poczet prezentu. Wystarczy coś miłego i symbolicznego, aczkolwiek i to trzeba znaleźć. Może trafię na jakiś fajny film, płytę albo książkę... Ponieważ ostatnio mój Mężczyzna siedzi długo w pracy, zaplanowałam na jutro późny obiad przy świecach. Tak się zastanawiam tylko czy zaserwować królika czy jagnięcinę. Oba dania bardzo mu smakują, a zdecydować się muszę już dziś, bo jagnięcina musi poleżeć w panierce, a poza tym wino inne... Ostatnio znalazłam fajną stronę z produktami z ekologicznych

W lutym

Ups, święta już za nami. A także okres poświąteczny... Na szczęście zdążyłam przed wiosną, więc mogę mieć jedynie tę satysfakcję, że nie piszę raz na porę roku. Choć za oknem właściwie wiosna, mimo że jesteśmy w połowie zimy, w niegdyś najzimniejszym miesiącu w roku. Ciekawe, swoją drogą czy luty pokaże jeszcze "pazurki". Po ostatniej niby-zimie odczuwam pewien niedosyt tradycyjnych polskich zimowych potraw, w stylu gołąbki, bigos, kapuśniak, itp. ale z drugiej strony jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Pogoda nie ta. Takie potrawy kojarzą mi się z rozgrzewką w chłodne dni, a takich jakoś za wiele nie było. Za półtora tygodnia Walentynki. Jakoś przyjął się u nas w domu zwyczaj obdarowywania się prezentami i kolacji przy świecach. Wiem, że święto przybłąkało się w nasze strony, ale co szkodzi je zaadoptować, jeśli jest miłe :) W dodatku nie związane z żadnym krajem historycznie, tak jak np. święto dziękczynienia. Niech więc sobie będzie. Tylko co tym razem Mu kupić?... A jutro Tł

Przed świętami

No to właściwie jesteśmy już przed samymi Świętami. Zapewne w większości domów już prezenty kupione, albo zamówione przez internet, bo co prawda na kupno w sklepie jest jeszcze trochę czasu, ale biorąc pod uwagę czas na dojście przesyłki, na zamówienia internetowe to już ostatni dzwonek. Pewnie także wielkie porządki są w toku i kompletowanie składników na świąteczny stół. Zapewne każdy też sprawdza codziennie prognozę pogody, żeby sprawdzić czego w tym roku można się spodziewać - i tu niestety optymistycznie nie jest. Miłośnicy białego puchu muszą zdaje się przeprowadzić w góry albo do Skandynawii. Jeśli o mnie chodzi to zakupy internetowe mam już odhaczone, ale pozostały jeszcze te "stacjonarne". I to niestety nie tylko spożywka, bo także prezenty mam jeszcze nie skompletowane. Trzeba więc będzie się pospieszyć, żeby później nie było paniki, że trzeba poświęcić czas na gotowanie, smażenie i pieczenie, a chciałoby się jeszcze coś dokupić. Niestety to nie koniec moich koniecz

Cudownie mi się dziś wstawało

Cudownie mi się dziś wstawało. W końcu nie było ciemno, mimo pochmurnego nieba i mgły. Zmiana czasu to moje największe pocieszenie o tej porze roku.

Ocet

Mam sobie żelazko, które dostałam dawno temu w prezencie. Dawno, bo to już prawie 13 lat temu. Pamiętam, że wtedy się z niego bardzo ucieszyłam, bo to była wypasiona nowość z teflonowym spodem. Tym pięknym teflonowym spodem nie nacieszyłam się zbyt długo, bo dziecko koleżanki, która przyszła w odwiedziny pobawiło się żelazkiem, oczywiście wyłączonym, które znalazło na podłodze, bo go nie zauważyłam i nie schowałam, a że podłoga była zapiaszczona, bo dziecko wcześniej bawiło się w piaskownicy, więc pięknie porysowało całą powłokę. Ale prasować można było dalej. Przez ten długi czas starałam się wlewać do niego przegotowaną wodę, żeby nie zrobił się kamień, ale oczywiście zdarzało się i tak, że woda przegotowana skończyła się, więc lałam z kranu. No i ostatnio przy prasowaniu zaczęło mi chlapać brudną wodą i wysypywać paprochy z kamienia. Rozkręciłam żelazko (a jakże), żeby je wyczyścić w środku, ale nie udało mi się dostać do źródła problemu. Wystukałam ile się dało, a później zastosowa

Końcówka sierpnia

Obraz
Dziś zapewne ostatni dzień luzu na drogach, no może jeszcze w poniedziałek nie będzie źle. Później wracają uczniowie do szkół, którzy co prawda samochodami sami nie jeżdżą, ale ich rodzice krążąc po mieście robią sztuczny tłok. Pewnie też część z nich (z tych rodziców) korzysta jeszcze z urlopów, co również ma wpływ na korki w mieście. Chociaż generalnie wrzesień nie jest jeszcze taki najgorszy pod tym względem. Po nim przyjdzie październik i zjadą się studenci. A do tego zapewne zrobi się chłodniej i przytrafi się więcej deszczowych dni, więc i rowerzyści przesiądą się do aut... Ale nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Dziś jest OK, a nawet upalnie jak na ten miesiąc :) I przykro tylko trochę, że na takie widoki jak poniżej będę musiała poczekać do przyszłego roku. Tymczasem wróciłam już z urlopu i nadganiam zaległości. Na szczęście w pracy są względne luzy, więc nadganiam na spokojnie. Pod tym względem dużo gorzej było przed urlopem: siedziało się po godzinach, żeby wykończy

Słabość do chmielu :)

Ostatnio mam słabość do chmielu :) Nie, nie pochłaniam codziennie napojów chmielowych :) Tym bardziej, że jest lato i trzeba jako tako wyglądać w stroju kąpielowym, a to podobno nie sprzyja... Pochłaniam za to codziennie książki Chmielewkiej, na zmianę z "Tomkiem, Romkiem i A'Tomkiem" Papcia Chmiela, które to dostał ongiś w prezencie Ukochany, ale za które się jeszcze nie zabrał. Więc kto pierwszy ten lepszy :) Polecam na lato. Lektury lekkie i przyjemne.

Składki zdrowotne

Zawsze byłam zwolenniczką płacenia składek zdrowotnych, bo nigdy nie wiadomo kiedy przyda się lekarz. Poza tym wtedy mieszkałam w małym mieście, w którym stosunkowo łatwo było się dostać do lekarza. Ale czym większą styczność mam z lekarzami (w dodatku z dużych miast) tym bardziej uważam, że lecznictwo w Polsce wymaga głębokiej reformy. Owszem, nadal uważam, że powinno się płacić składki zdrowotne, ale w dużo niższej wysokości, a składki te powinny być przeznaczone wyłącznie na utrzymanie szpitali i ratownictwa medycznego. Uważam, że przychodnie powinny być wyłączone z tego "systemu". Dlaczego? Ano dlatego, że składki te to całkiem niemała kasa. Osobiście nasza rodzina korzystała z niej w całej swojej historii: 2 razy kiedy byłam w szpitalu, 1 raz kiedy było dziecko, 1 raz w roku - pediatra, kiedy dziecko jest chore, 1 raz na średnio 3 lata, kiedy my jesteśmy chorzy na tyle, że leki dostępne w aptece nie pomagają. W żaden sposób nie da się tych składek wykorzystać. Nie wierzy

Znalazłam

Znalazłam hasełko do bloga :) Uff. Okazało się, że się zawieruszyło w starym notesie. Mogę więc znów zacząć pisać. Co prawda mogłabym skorzystać z procedury odzyskiwania, ale okazało się, że miałam tam wpisany e-mail do starej pracy :) Teraz wszystko zostało naprawione, zaktualizowane i mogę znów coś napisać. A była już po temu najwyższa pora, bo ostatni wpis jeszcze przedświąteczny, więc sięgający zamierzchłych czasów, kiedy to chodziło się w odzieży i obuwiu zimowym i cieszyło nowo przybyłą wiosną. Teraz kolejna wiosna odchodzi do przeszłości i nadchodzi kalendarzowe lato, bo to prawdziwe trwa już od dłuższego czasu. Oby tylko nie kaprysiło w wakacje, bo zamierzam spędzić je w Polsce, a konkretnie nad morzem i w górach - jeśli kasa i czas pozwoli (jeśli nie, przełożę wyjazd na jesień). Tymczasem czeka mnie trochę wysiłku związanego z jednej strony z zadbaniem o figurę (ćwiczę z pewną Ewą :) ), tzn. ćwiczę już od dłuższego czasu, ale chcę zintensyfikować treningi. Z drugiej strony mus

Zamieszanie

"Zamieszanie" - to słowo mówi wszystko i najlepiej oddaje nastrój w pracy, pewnie nie tylko mojej. Dziwnym trafem przed świętami, podobnie jak przed urlopami, wszystko "zwala się na głowę". Nigdy tego nie zrozumiem, dlaczego każdy próbuje wszystko "wypchnąć" od siebie. Przecież to tylko święta. Później wrócimy i życie będzie się toczyć dalej, normalnym torem. Praca nie zniknie. A doprawdy niektórzy zachowują się tak, jakby się przygotowywali do drogi na tamten świat i porządkowali wszystkie sprawy po sobie. Tymczasem mi się dostało dodatkowo przygotowywanie kartek świątecznych dla kontrahentów, więc wszystko inne odłożyłam i jak się uda zrobić przed świętami, to będzie zrobione, a jak nie to trudno. Od czwartku mam urlop :) Oczywiście kartki miały być wysłanie dużo wcześniej, ale H., która miała je przygotowywać, rozchorowała się i - mimo wcześniejszych deklaracji - nie pojawiła się w pracy. Więc dziś rano spadł na mnie nie tylko deszcz, ale także cudowna

Przedwiośnie i życzenia

Po styczniowo - lutowej wiośnie nadeszło marcowe przedwiośnie. Śnieg przyprószył krokusy i pierwiosnki, przyroda zwolniła, bo i temperatura spadła sporo poniżej tej, w której odbywa się wegetacja. Może to i dobrze, że teraz, póki drzewa nie zakwitły, bo znowu byłby nieurodzaj, a poza tym nie widziałam jeszcze żadnej pszczoły, więc i tak nic z tego kwitnienia by nie było. Mimo chłodu, jest jednak ładnie (przez okno), słonecznie. Miło nacieszyć oczy blaskiem słońca. A już wkrótce Dzień Kobiet, więc gdyby miało mnie tu już nie być, życzę wszystkim Paniom (w tym sobie) wszystkiego najlepszego: dużo zdrowia (tego nigdy dość), radości i uśmiechu (tego również) oraz spełnienia marzeń i hucznego świętowania :)

Dzień Babci i Dziadka

Dziś Dzień Babci, jutro Dziadka, a ja nie mam do kogo zadzwonić. Świeczki też nie zapalę, chyba że w domu, bo do nich za daleko. Ech, czas szybko leci, szybko się starzejemy i szybko się zmieniają pokolenia. Niby długość życia wydłuża się, ale jakoś tak nie odczuwalnie. Wmawiamy sobie na co dzień, że nadal jesteśmy młodzi, że mamy tyle lat na ile się czujemy, że nasz wiek biologiczny jest mniejszy (cóż za bzdura, już w samym pojęciu), a przez to mam wrażenie, że jesteśmy bardziej dziecinni, mniej poważni i odpowiedzialni niż wcześniejsze pokolenia, nie potrafimy zaakceptować uciekającego czasu i wciąż próbujemy oszukiwać. Tylko kogo i po co? Tak sobie sentymentalnie myślę, że kiedyś rzeczywiście żyło się inaczej i nie mam pojęcia jak sobie radziły nasze babcie. Moje swego czasu pracowały – jedna w gospodarstwie, druga w fabryce, oprócz tego opiekowały się domem – nie było wymówki, że coś nie posprzątane, bo czasu nie było, dwudaniowy obiad musiał być zawsze ugotowany w przyzwoitej porz

Dziś Światowy Dzień Mycia Rąk i Dzień Wolnego Oprogramowania

Dziś Światowy Dzień Mycia Rąk i Dzień Wolnego Oprogramowania :) Mam jednak nadzieję, że to nie jedyny dzień w roku, w którym pomysłodawcy myją ręce.

Zniknął Zalew...

W poprzedni weekend wybraliśmy się na krótką wycieczkę do Sulistrowiczek. To taka mała miejscowość pod górą Ślężą. Wystarczy wpisać w Google hasło Sulistrowiczki i pojawiają się zajawki grafik zalewu. Można sobie sprawdzić w Grafikach jak wygląda... teoretycznie... Bo niestety, na miejscu okazało się, że w rzeczywistości go nie ma! Jakiś czas temu słyszałam, że mają z niego wypompować część wody, żeby wyremontować tamę. Okazało się, że woda rzeczywiście została wypompowana w zasadzie do przysłowiowego zera i dotychczasowe miejsce zalewu porasta łąka. Nie zauważyliśmy, żeby cokolwiek było tam robione czy remontowane. Kiedyś przyjeżdżało tam mnóstwo ludzi; trudno było znaleźć miejsce do zaparkowania. Dziś miejscowość świeci pustkami, bo i po co tam jeździć?   Kiedy byliśmy tam ostatnio widzieliśmy sporo ogłoszeń dotyczących sprzedaży działek. Podobno dużą popularnością cieszyła się tam sprzedaż działek "siedliskowych" z przeznaczeniem pod altanki (różnej wielkości) czy też domk