Ocet

Mam sobie żelazko, które dostałam dawno temu w prezencie. Dawno, bo to już prawie 13 lat temu. Pamiętam, że wtedy się z niego bardzo ucieszyłam, bo to była wypasiona nowość z teflonowym spodem. Tym pięknym teflonowym spodem nie nacieszyłam się zbyt długo, bo dziecko koleżanki, która przyszła w odwiedziny pobawiło się żelazkiem, oczywiście wyłączonym, które znalazło na podłodze, bo go nie zauważyłam i nie schowałam, a że podłoga była zapiaszczona, bo dziecko wcześniej bawiło się w piaskownicy, więc pięknie porysowało całą powłokę. Ale prasować można było dalej. Przez ten długi czas starałam się wlewać do niego przegotowaną wodę, żeby nie zrobił się kamień, ale oczywiście zdarzało się i tak, że woda przegotowana skończyła się, więc lałam z kranu. No i ostatnio przy prasowaniu zaczęło mi chlapać brudną wodą i wysypywać paprochy z kamienia. Rozkręciłam żelazko (a jakże), żeby je wyczyścić w środku, ale nie udało mi się dostać do źródła problemu. Wystukałam ile się dało, a później zastosowałam sposób na pozbycie się kamienia z czajnika tylko, że w stężeniu pół na pół - wlałam wodę i ocet. I wiecie co? Śmierdziało straszliwie, ale problem chyba się rozpuścił. Oczywiście wyparowałam i wypsikałam całą zawartość pojemnika, a później drugą, już z samą wodą. A teraz liczę na to, że na dłuższy czas będę miała spokój. Bo przecież nie wyrzucę działającego, sprawnego żelazka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Branie na litość

Pomiędzy wolnymi

Dni świąteczne