Kwartalnik?

I znów upłynęły 3 miesiące od poprzedniego wpisu. Miałam pisać przynajmniej raz w miesiącu, a tu mi się kwartalnik zrobił ;) Wakacje zleciały bardzo przyjemnie na staraniach, żeby pogodzić wypoczynek z pracą, znaczy, żeby nie było zaległości, ale się jednocześnie nie narobić. Brak korków sprzyjał szybszemu powrotowi do domu, żeby złapać jeszcze trochę słońca. Niestety korki już wróciły, a jak wrócą studenci i rowerzyści zrezygnują z rowerów, to pewnie będzie jeszcze gorzej. Ale nie wyprzedzajmy faktów :)


Przez wakacje przybył nam nowy mebel - pianino, którego rodzice chcieli się pozbyć, więc z sentymentu zabrałam je do siebie. Przy okazji trzeba było nieźle pokój przemeblować. Jakoś wydawało mi się, że ten instrument jest mniejszy... Teraz od czasu do czasu ćwiczę (czytaj: rzępolę) utwory, które kiedyś uczyłam się grać. Jednak z graniem nie jest tak jak z niektórymi innymi rzeczami ;) i zapomina się jak to się robi. Czasem chłopaki się ze mnie śmieją i "akompaniują" na jakichś grzechotkach czy bębenkach podśpiewując dodatkowo naprędce wymyślane teksty :) A ja zapowiadam im zawsze w takich sytuacjach, że kiedyś się zdziwią jak nagram z partyzanta te ich przeboje i zrobię z nich gwiazdy youtube'a ;)


Wczoraj byłyśmy z siostrą w Ikea, bo skończyły mi się świeczki, a wieczorami lubię je zapalić. Co dziwne nie ciągnie mnie do tego zupełnie latem, za to jak tylko robi się chłodniej, od razu zapalam. Ciekawe która reklama utrwaliła w mojej głowie, że w chłodne wieczory miło zawinąć się w ciepły kocyk, z ciepłą herbatką w dłoni i zapalić koniecznie zapachowe świeczki... Siostra za to oglądała łóżka, bo uparła się na łóżko piętrowe dla dzieciaków, żeby miały w pokoju więcej miejsca do zabawy. Może miejsca będą miały więcej, ale jakoś czułabym dyskomfort na myśl, że moje dziecko może spaść, tym bardziej, że zawsze wiercił się niesamowicie. Oczywiście ona twierdzi, że panikuję, jestem nadopiekuńczą matką, że dzieci nie piją, a z łóżka spaść można jedynie po pijaku, itd. No dobrze, niech się urządza jaśnie oświecona i jaśnie wyzwolona jak chce. Jeśli kupi to i tak będę wiedziała pierwsza, bo będzie telefon: przyjedźcie pomóc mi to złożyć ;)


W naszej okolicy, w której do niedawna królowały wróble i sikorki, zadomowiły się gołębie i sroki. No i małe ptaszory gdzieś przepadły... Mam nadzieję, że nie zostały pożarte. Przez sroki, oczywiście, a nie przez gołębie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Branie na litość

Pomiędzy wolnymi

Dni świąteczne