Po 3 miesiącach

To doprawdy wygląda na jakąś trójkową klątwę... Kolejny wpis po 3 miesiącach.


A przez te 3 miesiące niewiele rzępoliłam na pianinie, choć w ostatnim tygodniu to się trochę zmieniło, ponieważ uparcie ćwiczę kolędy :) Pachnące świeczki znowu mi się skończyły, więc trzeba powtórzyć wyprawę do pewnego wszystkim znanego szwedzkiego marketu ;)


Dwa tygodnie temu usunęłam dwa pieprzyki, teraz zastanawiam się czym smarować, żeby pozbyć się blizn. Czytałam, że skuteczne są maści silikonowe, ale że niezły jest też bio-oil. Pewnie wypróbuję oba specyfiki. Najważniejsze, że mam to już z głowy, bo zawsze strasznie się stresuję nawet niewielkimi, niewinnymi zabiegami.


Co do przygotowań do świąt, to mam ogarnięte tylko... pierniczki. Zawsze to jakiś początek, ale jednak początek. Za to wygrzebałam z czeluści szuflady płyty ze świątecznymi przebojami i wrzuciłam je do samochodu. Muszę się wprawić w odpowiedni nastrój, żeby w szybkim tempie - nie kolidując ze zwykłymi sprawami - wszystko załatwić. Najważniejsze, że usiadłam i zrobiłam listy: "must do" i "must buy" ;)


Miał być dłuższy wpis, ale zostałam dziś zerwana w środku nocy, później nie mogłam zasnąć i w konsekwencji jestem lekko śnięta.


Gdybym miała wpaść tu następnym razem za kolejne 3 miesiące, życzę Wam wszystkim Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku już 2017... Oby ta siódemka w dacie była szczęśliwa :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Branie na litość

Pomiędzy wolnymi

Dni świąteczne