Posty

Książki i filmy

W ostatnim czasie wciągnęłam się w czytanie książek i oglądanie dramatów... Serio. Wiem, że pogoda sprzyja łażeniu po dworze, albo wylegiwaniu się na łączce, a może nawet jakimś wyjazdom, ale jakoś nie mogę oderwać się od książek, a jak już się oderwę, to siadam przed telewizorem i nadrabiam dramaty, na które w ciągu ostatnich lat nie miałam czasu. Albo ochoty. Oczywiście książki czasem czytam na dworze, albo na polu - jak kto woli ;)  Od czasu do czasu oglądam lub czytam coś innego, jak choćby wczorajszą debatę prezydencką. Rzadko kiedy oglądam TVP, zwykle czytam tylko w necie ich krytykę. Tym razem obejrzałam i szczęka mi opadła. Jak w kraju, który chlubi się wolnością mogło dojść do takiej jakości telewizji publicznej? Czy wkroczyliśmy już na taki zjazd sinusoidy jak kraje arabskie i bierzemy propagandowy przykład z nich? Gdybym nie widziała, to bym uznała, że ktoś koloryzuje. Żenada. Pytania - poziom marnej podstawówki.  Już wolę przeczekać ten zły czas i wrócić do swoich

Jak nie wirus to susza

Wirus sieje postrach na świecie ze względów zdrowotnych i ekonomicznych. Powoli zmienia się sposób myślenia i ludzie zaczynają bardziej bać się utraty dochodów, niż utraty zdrowia czy życia. Wielu jest sfrustrowanych ograniczeniami. Na szczęście od poniedziałku można uprawiać sporty. Widać, że ludzie tego potrzebowali, bo wszelkie trasy rowerowe i ścieżki spacerowe, zwłaszcza te w pobliżu miejscowości, zaroiły się od rodzin.  Ogromnym problemem staje się też susza. Powodzie z przełomu tysiącleci spowodowały, że koryta wielu rzek zabudowano. To powoduje, że woda z nich szybciej trafia do morza, nie rozlewa się na pola, które szybciej wysychają. Poza tym rządzący dają zielone światło kopalniom odkrywkowym, które osuszają ogromny teren wokół nich. Nie bez znaczenia jest także grabieżcza wycinka drzew. Na wykarczowanych terenach rośnie tylko sucha trawa. Nie ma co trzymać wilgoci. Tereny się wyjaławiają, wysychają, wystarczy mała iskra i wszystko staje w ogniu. A przy obecnej suszy, ż

Mój skurczony świat

Dobrze, że już się wyleczyłam i nabrałam trochę odporności... Oczywiście nie zmienia to faktu, że mam nadzieję, że nie złapię koronawirusa. Nie chciałabym go przechodzić nawet lekko, nie ze względu na siebie tylko na zarażanie innych.  Chorując późną jesienią i zimą, wkręciłam się w czytanie, co teraz bardzo ułatwia mi przeżycie narodowej kwarantanny. Łykam książki jak kaczka. Posprzątam po obiedzie, zrobię wielki kubek herbaty i rozsiadam się na kanapie z książką. Jedyny odczuwalny dla mnie na razie minus kwarantanny to podjadanie, przed którym nie potrafię się powstrzymać, a teraz nie ma gdzie spalić dodatkowych kalorii, które - czuję - zaczynają mnie oblegać. No ale trudno. Zakładam, że większość ludzi tak ma, więc będziemy się gromadnie rozrastać ;)  A jak się zrobi ciepło? No cóż... Będę się opalać na tarasie :)  Jakoś to będzie. Byle przeżyć w zdrowiu. Na razie mój skurczony świat nie wygląda najgorzej.

Końcówka roku chorobowa

Od początku listopada co chwilę czepia mnie się jakieś choróbsko. A może po prostu nie mogę się doleczyć i wraca, albo drastycznie spadła mi odporność. Już nawet posunęłam się do tego, żeby kilka dni przeleżeć w łóżku, czego zwykle nie robię, bo czuję się wtedy bardziej chora. Tym razem zrobiłam wyjątek dla "lepszego wygrzania się", jak mówi mama. No więc nadal jestem na sinusoidzie, tym razem w górnej części, bo mi lepiej. Odpukać w niemalowane.  Pozytywnym efektem chorowania jest czytanie, w każdym dniu, w którym nie miałam światłowstrętu i łzawiących oczu. Skurczył mi się więc zasób książek nieprzeczytanych, a jednocześnie przyzwyczaiłam się do czytania i oby mi tak już zostało. Grunt to dobre nawyki.  Mam nadzieję, że zima będzie mroźna i nie sprzyjająca choróbskom. Pora już się uodpornić, a nie zachowywać jak początkujący przedszkolak, bo narty czekają :)  Tym bardziej, że nie sprawdza się powiedzenie, że choroba wciąga kilogramy. Wręcz przeciwnie, w połącze

Jeszcze trochę o książkach

Zbyt optymistycznie napisałam ostatnio, że latem czas zwalnia. Co prawda dzień jest dłuższy, ale dochodzi tyle ciekawych rzeczy, że na pewno nie jest to okres leniwego nicnierobienia, w którym można się rozłożyć z książką. Choć nie przeczę, że podczas urlopu trochę takich chwil było. Co do książek to porozkładałam je w "strategicznych" miejscach w domu, w których przysiadam co najmniej na chwilę i tak, czytuję. Nawet kilka na raz :D W ramach robienia porządku wytypowałam też trochę przeczytanych raz i wystarczy im, i wyniosłam je do biblioteki. Pani bibliotekarka się ucieszyła, bo takich nie miała, a poza tym książeczki w doskonałym stanie, a ja zrobiłam miejsce na półce. Jak się okazało na nowe książki, bo dostałam ostatnio kilka w prezencie :) Nic tylko pozbyć się telewizora... Zresztą bez żalu, bo od dłuższego czasu nie znajduję w nim nic ciekawego, a tylko tracę czas na klikanie, wkurzając się na spadek jakości filmów i seriali emitowanych na - w zasadzie - wszystkich s

Świetne książki, a wciąż pachnące nowością

Kiedyś miałam fazę na kupowanie książek. I jakoś więcej czasu na ich czytanie. Kupowałam więc w ilościach hurtowych, których niemożliwością było od razu przeczytać, zwłaszcza w moim tempie. Później nagle napadły mnie inne zajęcia i książki - jeśli nawet nie poszły w odstawkę - to są znacznie rzadziej czytane. Od dłuższego czasu też nie dokupuję nowych, ponieważ solennie sobie obiecałam, że zrobię to dopiero po przeczytaniu tych co mam. W weekend przy robieniu dokładniejszych porządków, takich z odsuwaniem mebli i dokładnym odkurzaniem księgozbioru, okazało się, że tych nieprzeczytanych mam całkiem sporo. Takich pachnących nowością, choć niektórym już zaczynają żółknąć brzegi. Chyba najwyższy czas się za nie zabrać. Pewnie nie przyjdzie mi to z łatwością, ponieważ gdy je kupowałam miałam fazę na kryminały, a dziś nie, ale książki zostały. Ciekawe jak po kilku latach je odbiorę? Autorzy - uznani, książki - dobrze oceniane. Hmmm... :) W sumie wakacje to doskonały okres na czytanie, gd

Powrót zimy przed świętami?

Zima próbuje do nas wrócić, ale to już chyba ostatni raz, kiedy jej się to uda. Przynajmniej mam taką nadzieję. Powietrze mamy bardzo mroźne, w nocy ma być nawet nie przymrozek, ale rasowy mróz. Dobrze, że jeszcze nie posadziłam żadnych kwiatów na balkonie. Pocieszające jest jednak to, że w przyszłym tygodniu ma się ocieplić, więc liczę na ciepłe święta. A tymczasem sprzątanie, gotowanie, wydatkowanie... Dokleiłam tu mojego starego bloga, więc będę częściej coś pisać. Na razie życzę Wam wesołych, szczęśliwych Świąt. Ciepłych, a jeśli mokrych tylko od wody lanej w Śmigus - dyngus za Waszą zgodą :)