Mój skurczony świat

Dobrze, że już się wyleczyłam i nabrałam trochę odporności... Oczywiście nie zmienia to faktu, że mam nadzieję, że nie złapię koronawirusa. Nie chciałabym go przechodzić nawet lekko, nie ze względu na siebie tylko na zarażanie innych. 

Chorując późną jesienią i zimą, wkręciłam się w czytanie, co teraz bardzo ułatwia mi przeżycie narodowej kwarantanny. Łykam książki jak kaczka. Posprzątam po obiedzie, zrobię wielki kubek herbaty i rozsiadam się na kanapie z książką. Jedyny odczuwalny dla mnie na razie minus kwarantanny to podjadanie, przed którym nie potrafię się powstrzymać, a teraz nie ma gdzie spalić dodatkowych kalorii, które - czuję - zaczynają mnie oblegać. No ale trudno. Zakładam, że większość ludzi tak ma, więc będziemy się gromadnie rozrastać ;) 

A jak się zrobi ciepło? No cóż... Będę się opalać na tarasie :) 

Jakoś to będzie. Byle przeżyć w zdrowiu. Na razie mój skurczony świat nie wygląda najgorzej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Branie na litość

Pomiędzy wolnymi

Dni świąteczne