Posty

Kanibalizm nie wiadomo kogo i kiedy?

Powiem szczerze, że jestem zdumiona rozstrzygnięciem, które zapadło dziś przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. O sprawie słyszałam wcześniej. Jest o niej głośno jako o sprawie kanibali spod Choszczna. I to nie tylko dlatego, że sprawy o kanibalizm nie są "popularne", ale chodzi o to, że nie wiadomo dokładnie kiedy i nie wiadomo kogo 19 lat temu zabiła 4 znajomych, a później go częściowo zjadła.  Zeznania takie złożył tylko jeden z oskarżonych, w dodatku lekko upośledzony.  Sąd uwierzył w zebrane dowody, a konkretnie w te zeznania i podsłuchane rozmowy, w których żadnej nie było mowy o zabójstwie ani kanibalizmie. Nie ma ciała. Nikt nie zaginął. Nie ma narzędzia zbrodni. Jest wyrok 25 lat za zabójstwo i umorzenie sprawy za zbezczeszczenie zwłok ze względu na przedawnienie...  Jestem zdumiona :-O

Burzowo

Od wczorajszego wieczora przechodzą koło nas i nad naszymi głowami burze. Rano nawet zastanawiałam się czy to kilka czy jedna mega burza, bo cały czas słychać grzmoty. Co prawda czasem oddalają się, ale jednak są. Wieczorem i w nocy taki jednostajny pomruk i ciągłe błyski jak od wypalającej się świetlówki trwały co najmniej 2 godziny.  Nad ranem tak grzmotnęło, że aż się wszyscy zerwaliśmy z łóżek. Normalnie szyby się zatrzęsły.  No i przez wiele godzin nieźle lało. Teraz na razie przestało, ale cały czas się chmurzy. Kto wie, może jeszcze wróci. Dobrze, że mieszkamy na lekkiej górce, bo w "dołkach" stała woda. Na szczęście też nie ucierpiały drzewa w najbliższej okolicy, a przynajmniej nie zauważyłam. Coś się zepsuło z tymi lipcami. Kiedyś maje były najbardziej mokre, od jakiegoś czasu to w lipcu mamy najwięcej powodzi i podtopień. Mam nadzieję, że małe ptaszki w gniazdkach nie ucierpiały...

W trakcie matur

Pierwszy tydzień maja już minął, a u nas nadal zimno. Dziś rano na schodach spotkałam maturzystę, który szedł na maturę w zimowym płaszczyku! Najpierw zdziwiłam się, a później uświadomiłam sobie, że ja też jestem grubo ubrana. Ależ ci maturzyści mają przechlapane. Tyle czasu zdalnego nauczania, więc wiedza ograniczona. Żadnych imprez, studniówki. I w dodatku jest tak zimno, że nawet im kasztany nie zakwitły... Już myślałam, że zeszły rok był zimny, ale ten pobił rekordy. Znalazłam foty z zeszłego roku o tej porze. Wtedy już od dawna kwitnął rzepak i zieleniły się drzewa. W tym roku rzepak dopiero teraz zaczyna się nieśmiało żółcić, a drzewa puszczają pierwsze mikro-listki.  Ostatnio chciałam zmienić aplikację pogodową, ale po konsultacjach wyszło, że wszystkie tak kłamią. A jak? Ano tak, że "w tym tygodniu, drogi użytkowniku, będzie jeszcze zimno, wietrznie i będzie padał deszcz (albo i śnieg), ale w przyszłym to już upały. Będzie pan/pani zadowolony/zadowolona." Tylko, że w

Już za 3 dni Święta

Już za 3 dni Święta :) Od dwóch tygodni szczególnie uważamy na siebie: pracujemy zdalnie, nie spotykamy się ze znajomymi, jeździmy tylko samochodami, robimy zakupy poza godzinami szczytu, itd. Zasadniczo bardziej niż zwykle omijamy ryzyko zarażenia się covidem (a zwykle też uważamy). A wszystko dlatego, że Święta spędzamy z rodzicami, a później widzimy się także z dalszą rodziną, więc wszyscy dostali przykaz maksymalnego odizolowania się od ludzi, żeby po Świętach nie było problemów zdrowotnych. Jedyne dopuszczalne to te związane z pewnym przejedzeniem ;)  Jutro zaplanowałam sobie pieczenie ciast, ale dziś już usłyszałam od mamy: ale dziecko, ja wszystko upiekę... (tu padła lista upieczonych i planowanych do upieczenia ciast). Postanowiłam nie dokładać swoich trzech groszy do tej długiej listy, bo i tak nie mam pojęcia jak się z tym uporamy. Ale, że pieczenie gdzieś tam mi w głowie siedzi, toteż postanowiłam zaopatrzyć rodzinę w świąteczne pieczywo. Będę piekła chleby i chałki. A co, j

Branie na litość

Nie znoszę, kiedy ktoś próbuje coś na mnie wymusić biorąc mnie na litość. Jeszcze bardziej nie lubię, kiedy angażuje w to większą ilość osób. Czasem kobiety narzekają, że faceci nie rozumieją prostego słowa "nie" (abstrahuję od drastycznych sytuacji). Nie rozumieją go także dzieci. Tymczasem często łapię koleżanki na tym samym.  Przykład z ostatnich dni. Dzwoni do mnie koleżanka. Mówi, że musi się pozbyć psa, bo dziecko ma alergię i już nie daje rady. Wie, że ja kiedyś miałam psa, więc super by było, gdybym go wzięła. Mówię, że nie, bo aktualnie w taki sposób spędzam wolny czas, że nie zapewniłabym psu wystarczającej opieki, poza tym często nie ma mnie w domu. A ona jakby nie słyszała: że wie, że lubię zwierzęta, że na pewno dobrze się nim zajmę, że ona będzie spokojna jak go wezmę, itd. Wkurzyłam się i zapytałam dlaczego go nie oddała po tygodniu jak było wiadomo, że dziecko ma alergię, tylko trzymała przez kilka lat. Szczeniak łatwiej znalazłby nowy dom niż starszy pies. W

Zakładanie pieca gazowego

W dzisiejszych czasach lepiej nie zadawać "Weselnego" pytania: "co tam panie, w polityce?". To powoduje tylko konflikty w rodzinach i wśród przyjaciół. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek wcześniej tak było. Serio, moje ostatnie doświadczenia są takie, że lepiej od razu zmieniać temat, a jak ktoś nachalnie próbuje go ciągnąć, to ignorować. Zanotuję tu tylko, że Orlen, na zlecenie rządzących, wykupuje prasę. Mnie nie wykupił... Pewnie dlatego, że nie jestem prasą, więc nadal mogę pisać co chcę i zamierzam korzystać z tego przywileju i wolności wyrażania własnych opinii.  Napiszę więc Wam (i sobie) tym razem, że ruszyłam się. Nie tak jak myślałam, że się ruszę, ale aktywności miałam ostatnio pod dostatkiem. A to za sprawą rodziców, którzy korzystając z dofinansowania w ramach programu Czyste Powietrze, założyli w końcu piec gazowy. Biorąc pod uwagę zakres prac była to właściwie organizacja i instalacja całej kotłowni, wraz z jej remontem, a nie tylko niewinna wymiana piec

Ruszyć się

Znowu ugrzęzłam w domu. Zostałam molem książkowo - serialowym. Kiedyś unikałam seriali właśnie po to, żeby się nie wciągnąć. Dziś, kiedy lepiej nie wychodzić z domu, zwłaszcza że w tym roku także pogoda nie sprzyja, nadganiam zaległości. Wiem, że co za dużo to niezdrowo, ale jakoś nie potrafię się opanować... To wciąga. Może w końcu mi się "przeje" i odrzuci mnie sprzed telewizora na kilka lat? Moja kondycja jest w opłakanym stanie. Cóż zrobić. Taki mamy klimat. Nie potrafię się od dłuższego czasu zmusić do ćwiczeń. Pamiętam, że kiedy potrafiłam, lepiej się czułam, ale nawet to nie jest na tyle motywujące, żebym się ruszyła. Ech, koronawirus i zalecenia... Kiedy już w końcu uda mi się wyskoczyć w plener na dłuższą wędrówkę, mam do siebie pretensje o spadek formy, ale kiedy wrócę, nie mam siły o nią dbać. To będzie długi powrót do normalności. Już sama nie wiem co by mi poprawiło humor i zmusiło do aktywności... Waham się czy nie wziąć pieska ze schroniska... Takiego co to mus