Posty

Beznadziejnie

Nie, nie mam chandry, ani tym bardziej depresji. Na szczęście. Ale i tak po podsumowaniu mojego pozazawodowego życia wychodzi, że jest ono koszmarnie, beznadziejnie nudne. Zero pasji, mało przyjemności. Naganne marnowanie życia i chwil, które już nie wrócą. I z tym muszę walczyć. I z tym muszę koniecznie coś zrobić. Chętnie zakończyłabym te wywody słowem "amen", ale z tego co czytam, jest ono ostatnio grubo nadużywane przez osoby, z których poglądami nie chcę się utożsamiać, więc napiszę po prostu: wykonać ;) Miłego wieczora. I nocy też :) Dziś Dzień Przytulania, przypominam :)

Przełamałam trójkę i życzenia

Przełamałam trójkę :) Nie - jak ostatnimi czasy - po trzech miesiącach, nawet nie po trzech tygodniach, tylko po dwóch i pół, zalogowałam się na bloga i postanowiłam pozostawić tu krótki wpis. Krótki - bo niestety końcówka roku nie sprzyja robieniu dłuższych przerw śniadaniowych w pracy. Ale postęp jest :) Życzę Wam, moi Drodzy, dużo luzu w tym tygodniu. Jeśli nawet czegoś nie zrobicie, świat się nie zawali, nadal będzie trwał, nadal będzie się kurzył, brudził, itd. A tego co upiekliście czy ugotowaliście i tak będzie jak co roku za dużo, więc bez paniki, że jakieś tam plany niezrealizowane :) Nie dajcie się też zaganiać ze sprzątaniem, nie przeziębcie się przy myciu okien, bo nie ma nic gorszego niż świąteczna grypa. Luz. Włączamy dobrą muzykę i pomalutku robimy swoje, a jak nie mamy siły, to odpoczywamy. I tyle :) Wesołych Świąt :)

Po 3 miesiącach

To doprawdy wygląda na jakąś trójkową klątwę... Kolejny wpis po 3 miesiącach. A przez te 3 miesiące niewiele rzępoliłam na pianinie, choć w ostatnim tygodniu to się trochę zmieniło, ponieważ uparcie ćwiczę kolędy :) Pachnące świeczki znowu mi się skończyły, więc trzeba powtórzyć wyprawę do pewnego wszystkim znanego szwedzkiego marketu ;) Dwa tygodnie temu usunęłam dwa pieprzyki, teraz zastanawiam się czym smarować, żeby pozbyć się blizn. Czytałam, że skuteczne są maści silikonowe, ale że niezły jest też bio-oil. Pewnie wypróbuję oba specyfiki. Najważniejsze, że mam to już z głowy, bo zawsze strasznie się stresuję nawet niewielkimi, niewinnymi zabiegami. Co do przygotowań do świąt, to mam ogarnięte tylko... pierniczki. Zawsze to jakiś początek, ale jednak początek. Za to wygrzebałam z czeluści szuflady płyty ze świątecznymi przebojami i wrzuciłam je do samochodu. Muszę się wprawić w odpowiedni nastrój, żeby w szybkim tempie - nie kolidując ze zwykłymi sprawami - wszystko załatwić. Najwa

Kwartalnik?

I znów upłynęły 3 miesiące od poprzedniego wpisu. Miałam pisać przynajmniej raz w miesiącu, a tu mi się kwartalnik zrobił ;) Wakacje zleciały bardzo przyjemnie na staraniach, żeby pogodzić wypoczynek z pracą, znaczy, żeby nie było zaległości, ale się jednocześnie nie narobić. Brak korków sprzyjał szybszemu powrotowi do domu, żeby złapać jeszcze trochę słońca. Niestety korki już wróciły, a jak wrócą studenci i rowerzyści zrezygnują z rowerów, to pewnie będzie jeszcze gorzej. Ale nie wyprzedzajmy faktów :) Przez wakacje przybył nam nowy mebel - pianino, którego rodzice chcieli się pozbyć, więc z sentymentu zabrałam je do siebie. Przy okazji trzeba było nieźle pokój przemeblować. Jakoś wydawało mi się, że ten instrument jest mniejszy... Teraz od czasu do czasu ćwiczę (czytaj: rzępolę) utwory, które kiedyś uczyłam się grać. Jednak z graniem nie jest tak jak z niektórymi innymi rzeczami ;) i zapomina się jak to się robi. Czasem chłopaki się ze mnie śmieją i "akompaniują" na jakic

Tunel na Zakopiance

Dziś dowiedziałam się, że na Zakopiance ma powstać tunel, który w końcu udrożni tę drogę. No, zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce i czy nawet najdłuższy tunel zmniejszy korki na - jakby nie patrzeć - tej wyjątkowej drodze, praktycznie bez objazdów. Byłaby to miła wiadomość, bo po jednej wycieczce do Zakopanego samochodem, od tej pory wybieram pociąg. Co prawda w sezonie również potrafi być zatłoczony, ale czas dojazdu bywa nieporównywalnie krótszy.

Trochę o tym, trochę o tamtym

Imprezka, imprezka, a tu już dawno po, bo jakoś się nie złożyło wcześniej zrobić wpis. W każdym bądź razie udała się wyśmienicie, aż się nikt nie spodziewał takiego zjazdu rodzinnego i takiej zabawy. Śmiem twierdzić, że niejeden ślub wypadł przy tej rocznicy blado. Może też dlatego, że wszyscy się znają już jak przysłowiowe łyse konie :) Z prezentem się wyrobiłam, rzeczywiście był to obraz, który bardzo się spodobał. Zresztą co można kupić małżeństwu z tak długim stażem, od dawna urządzonemu we własnym domu, w czasach kiedy nie trzeba walczyć o miksery, sztućce, noże i żelazka? :) Którzy w dodatku często bywają w teatrach, opery i operetki nie lubią, a wycieczki i wyjazdy do sanatoriów czy spa lubią planować sobie sami... No ale to było już miesiąc temu... A teraz? A teraz robi nam się piękne lato, z cudowną pogodą i mam nadzieję, że pod jego koniec można będzie również powiedzieć, że było piękne, że ominęły nas wszelkie żywioły, nie było niespodziewanych szkód i nieszczęść. Czytałam d

Przed imprezką

Już w weekend wielka rodzinna imprezka z okazji okrągłej 40-rocznicy ślubu. Miałam kupić jakiś fajny, wyjątkowy prezent, ale tak jestem zawalona pracą i zajęciami w domu, że nie mam czasu. Dziś do tego doszła jeszcze migrena. By to szlag. Nałykałam się różnych specyfików i mam nadzieję, że przejdzie do popołudnia i że będę mogła jakoś funkcjonować. Póki co robię wszystko, żeby głową nie ruszać i tak sobie siedzę jak kołek. W sumie wcześniej wymyśliłam sobie jakiś obraz na prezent, ale zamiast wybrać się na spacer po galeriach, zabrałam się za malowanie, tyle że pokoju i tak mi się to wlecze do dziś. Jedyne pocieszenie, że imprezka w rodzinnym gronie, więc nie będę kombinować z kreacjami. Ubiorę kieckę tę co mam, tak samo buty i już.