Posty

W lutym

Ups, święta już za nami. A także okres poświąteczny... Na szczęście zdążyłam przed wiosną, więc mogę mieć jedynie tę satysfakcję, że nie piszę raz na porę roku. Choć za oknem właściwie wiosna, mimo że jesteśmy w połowie zimy, w niegdyś najzimniejszym miesiącu w roku. Ciekawe, swoją drogą czy luty pokaże jeszcze "pazurki". Po ostatniej niby-zimie odczuwam pewien niedosyt tradycyjnych polskich zimowych potraw, w stylu gołąbki, bigos, kapuśniak, itp. ale z drugiej strony jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Pogoda nie ta. Takie potrawy kojarzą mi się z rozgrzewką w chłodne dni, a takich jakoś za wiele nie było. Za półtora tygodnia Walentynki. Jakoś przyjął się u nas w domu zwyczaj obdarowywania się prezentami i kolacji przy świecach. Wiem, że święto przybłąkało się w nasze strony, ale co szkodzi je zaadoptować, jeśli jest miłe :) W dodatku nie związane z żadnym krajem historycznie, tak jak np. święto dziękczynienia. Niech więc sobie będzie. Tylko co tym razem Mu kupić?... A jutro Tł

Przed świętami

No to właściwie jesteśmy już przed samymi Świętami. Zapewne w większości domów już prezenty kupione, albo zamówione przez internet, bo co prawda na kupno w sklepie jest jeszcze trochę czasu, ale biorąc pod uwagę czas na dojście przesyłki, na zamówienia internetowe to już ostatni dzwonek. Pewnie także wielkie porządki są w toku i kompletowanie składników na świąteczny stół. Zapewne każdy też sprawdza codziennie prognozę pogody, żeby sprawdzić czego w tym roku można się spodziewać - i tu niestety optymistycznie nie jest. Miłośnicy białego puchu muszą zdaje się przeprowadzić w góry albo do Skandynawii. Jeśli o mnie chodzi to zakupy internetowe mam już odhaczone, ale pozostały jeszcze te "stacjonarne". I to niestety nie tylko spożywka, bo także prezenty mam jeszcze nie skompletowane. Trzeba więc będzie się pospieszyć, żeby później nie było paniki, że trzeba poświęcić czas na gotowanie, smażenie i pieczenie, a chciałoby się jeszcze coś dokupić. Niestety to nie koniec moich koniecz

Cudownie mi się dziś wstawało

Cudownie mi się dziś wstawało. W końcu nie było ciemno, mimo pochmurnego nieba i mgły. Zmiana czasu to moje największe pocieszenie o tej porze roku.

Ocet

Mam sobie żelazko, które dostałam dawno temu w prezencie. Dawno, bo to już prawie 13 lat temu. Pamiętam, że wtedy się z niego bardzo ucieszyłam, bo to była wypasiona nowość z teflonowym spodem. Tym pięknym teflonowym spodem nie nacieszyłam się zbyt długo, bo dziecko koleżanki, która przyszła w odwiedziny pobawiło się żelazkiem, oczywiście wyłączonym, które znalazło na podłodze, bo go nie zauważyłam i nie schowałam, a że podłoga była zapiaszczona, bo dziecko wcześniej bawiło się w piaskownicy, więc pięknie porysowało całą powłokę. Ale prasować można było dalej. Przez ten długi czas starałam się wlewać do niego przegotowaną wodę, żeby nie zrobił się kamień, ale oczywiście zdarzało się i tak, że woda przegotowana skończyła się, więc lałam z kranu. No i ostatnio przy prasowaniu zaczęło mi chlapać brudną wodą i wysypywać paprochy z kamienia. Rozkręciłam żelazko (a jakże), żeby je wyczyścić w środku, ale nie udało mi się dostać do źródła problemu. Wystukałam ile się dało, a później zastosowa

Końcówka sierpnia

Obraz
Dziś zapewne ostatni dzień luzu na drogach, no może jeszcze w poniedziałek nie będzie źle. Później wracają uczniowie do szkół, którzy co prawda samochodami sami nie jeżdżą, ale ich rodzice krążąc po mieście robią sztuczny tłok. Pewnie też część z nich (z tych rodziców) korzysta jeszcze z urlopów, co również ma wpływ na korki w mieście. Chociaż generalnie wrzesień nie jest jeszcze taki najgorszy pod tym względem. Po nim przyjdzie październik i zjadą się studenci. A do tego zapewne zrobi się chłodniej i przytrafi się więcej deszczowych dni, więc i rowerzyści przesiądą się do aut... Ale nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Dziś jest OK, a nawet upalnie jak na ten miesiąc :) I przykro tylko trochę, że na takie widoki jak poniżej będę musiała poczekać do przyszłego roku. Tymczasem wróciłam już z urlopu i nadganiam zaległości. Na szczęście w pracy są względne luzy, więc nadganiam na spokojnie. Pod tym względem dużo gorzej było przed urlopem: siedziało się po godzinach, żeby wykończy

Słabość do chmielu :)

Ostatnio mam słabość do chmielu :) Nie, nie pochłaniam codziennie napojów chmielowych :) Tym bardziej, że jest lato i trzeba jako tako wyglądać w stroju kąpielowym, a to podobno nie sprzyja... Pochłaniam za to codziennie książki Chmielewkiej, na zmianę z "Tomkiem, Romkiem i A'Tomkiem" Papcia Chmiela, które to dostał ongiś w prezencie Ukochany, ale za które się jeszcze nie zabrał. Więc kto pierwszy ten lepszy :) Polecam na lato. Lektury lekkie i przyjemne.

Składki zdrowotne

Zawsze byłam zwolenniczką płacenia składek zdrowotnych, bo nigdy nie wiadomo kiedy przyda się lekarz. Poza tym wtedy mieszkałam w małym mieście, w którym stosunkowo łatwo było się dostać do lekarza. Ale czym większą styczność mam z lekarzami (w dodatku z dużych miast) tym bardziej uważam, że lecznictwo w Polsce wymaga głębokiej reformy. Owszem, nadal uważam, że powinno się płacić składki zdrowotne, ale w dużo niższej wysokości, a składki te powinny być przeznaczone wyłącznie na utrzymanie szpitali i ratownictwa medycznego. Uważam, że przychodnie powinny być wyłączone z tego "systemu". Dlaczego? Ano dlatego, że składki te to całkiem niemała kasa. Osobiście nasza rodzina korzystała z niej w całej swojej historii: 2 razy kiedy byłam w szpitalu, 1 raz kiedy było dziecko, 1 raz w roku - pediatra, kiedy dziecko jest chore, 1 raz na średnio 3 lata, kiedy my jesteśmy chorzy na tyle, że leki dostępne w aptece nie pomagają. W żaden sposób nie da się tych składek wykorzystać. Nie wierzy