Posty

Miałam rację

Okazuje się, że miałam rację. W ostatnim wpisie napisałam, że pewnie o uratowanych chłopcach z Tajlandii nakręcą film i proszę, już taka informacja trafiła do mediów. A z chłopaków zrobiono gwiazdy. Wygląda na to, że będą mieli więcej niż przysłowiowe 5 minut. Muszę jednak odwołać moją radość z opadów; tak na zasadzie co za dużo to niezdrowo. Teraz jest za dużo. Co prawda deszcz spłukał pyłki, które powodowały moją alergię, ale mimo wszystko wolę ją uspokajać syropem niż ulewami. A dobra wiadomość jest taka, że po remoncie zapory w Sulistrowiczkach znów pojawił się tam zalew, o czym przekonałam się w ostatni weekend na własne oczy. I z czego bardzo się cieszę :) Zamieściłabym fotkę dla upamiętnienia tej chwili, ale padł mi telefon i nie miałam jak jej zrobić. Co nadrobię przy okazji kolejnej wycieczki.

Ekstremalny survival

Właśnie usłyszałam, że wyciągnęli wszystkich chłopaków z zalanej jaskini w Tajlandii. Całe szczęście, że się udało, choć chłopcy mieli na pewno ekstremalny survival. Wszystkie szkoły przetrwania się chowają. A że żyjemy w niezwykle skomercjalizowanym świecie, teraz tylko czekać na film o ich "przygodzie", albo na wzorowany na tym reality show... A u nas w końcu trochę popadało. Zaoszczędzi się trochę wody na podlewaniu... Chociaż zapewne to niewiele biorąc pod uwagę niedobory wody w rolnictwie... A poza tym chyba zostałam alergiczką... Myślałam, że alergię ma się od małego, a mnie dopadło teraz... zwłaszcza katar i łzawiące oczy... Ech.

Piąteczek, piątunio

Dziś piąteczek, piątunio, bez względu na to który to dzień miesiąca, chociaż z tego co kojarzę to pech dopadł Templariuszy właśnie w kwietniu... Hmm... Na szczęście ja Templariuszem nie jestem, więc rzucam hasełko do należytego uczczenia ciepłej wiosny, bo jak jest zimno to ludzie narzekają i siedzą w domach przed telewizorami, a się zrobi ciepło to zmienia się tylko to, że przestają narzekać, a tu czegoś więcej trzeba, moi Drodzy :) Zatem: "Dziewczyny na rowery, rolki, jogging, czy co tam lubicie." A Chłopaki - brać przykład :) Miłego weekendu :)

Zimne święta

No i znowu było to samo. Koleżanka miała jednak rację, kiedy mówiła, że te spadki temperatury to tak ze względu na zbliżające się święta. Kiedy w wielkanocną niedzielę kładłam się spać, prószył śnieg, gdy wstałam jeszcze leżał. Co prawda do wieczora słońce go roztopiło, ale był - w przeciwieństwie do Bożego Narodzenia. Zatem skoro już jesteśmy po świętach, może się spokojnie robić ciepło, a nawet gorąco :) W tym roku w marcu było rzeczywiście jak w garncu. Jeden weekend bardzo ciepły, drugi bardzo mroźny i tak na zmianę. Zobaczymy co zmaluje kwiecień, czy też będzie przeplatał, czy zaserwuje nam piękną wiosnę... Ludzie najwyraźniej stęsknili się za nią, bo jakoś tak wczoraj tłoczno było na deptakach i drogach rowerowych. I dobrze :)

Co tam, to tam

W zeszłą niedzielę w krótkim rękawku jeździłam na rowerze. Było tak cudownie cieplutko. W najbliższą wybieram się na narty. Ciepło ubrana. Niesamowite jak ma temperatura spaść. W ciągu tygodnia może nawet o 30 stopni!!! A ja już się wzięłam za wiosenne porządki. Chciałam nawet poprać i schować zimowe ciuchy, a tu proszę jaka niespodzianka. Totalny powrót zimy tuż przed nosem nadchodzącej wiosny. Przynajmniej tej kalendarzowej i astronomicznej. Nie, żebym narzekała, bo czułam niedosyt jeżdżenia na nartach, chociaż wolę jeździć przy temperaturze bardziej zbliżonej do zera niż minus dziesięciu, ale nie będę wybrzydzać. W weekend, znaczy w sobotę, byłam na zakupach. Przechodząc koło skwerków niemal trzeba było nos zatykać, tak śmierdziało. Właściciele piesków najwyraźniej zapomnieli o sprzątaniu po swoich pupilach, a wysoka temperatura rozniosła zapachy po okolicy. Trawniki wyglądają zresztą okropnie nie tylko przez psie kupy, ale także walające się śmieci: butelki, puszki, papiery, worki.

Zima w zimie

No więc mamy zimę w zimie. Zimę bardzo mroźną i bezśnieżną. Oby tylko nie okazało się, że w zamian będziemy mieli deszczowe lato, zgodnie z zasadą, że kiedyś musi się wypadać. W zasadzie nie przeszkadza mi temperatura. Przeszkadza mi tylko to, że włączył mi się tryb jedzenia. Jakoś nie mogę się powstrzymać, a później wkurzam się sama na siebie, że waga leci w górę. 

No więc w końcu

No więc w końcu mamy styczeń, Nowy Rok, nowe plany, nowe marzenia, nowe nadzieje. Mamy też wydłużający się dzień. A zatem same plusy. Może prawie same. Przyzwyczaiłam się już do ciepłej zimy. Ostatnio temperatura oscylowała wokół przyjemnych +10 stopni. Od dwóch dni to się jednak zmieniło. Pojawił się nawet mrozik. Nie duży, ale jednak. Aż dziwne, że kiedyś przy takiej temperaturze nie marzłam. W ogóle pod zimową kurtką ubierałam się dość cienko. Dziś marznę, a wybierając się na spacer zastanawiam się co by tu jeszcze na siebie założyć. Jakieś dziwne problemy termiczne czy co? A przecież miło jest pochodzić po mroziku, po chrupiącym pod butami śniegu... Może nawet spadnie jakiś... Kto wie? Podobno spadł nawet na Saharze, więc trochę głupio byłoby, gdyby nie przyprószyło w kraju, który w Zachodniej Europie jest uważany za zimny, w którym niedźwiedzie polarne po ulicach chodzą ;) Ale jeśli już spadnie, to mam nadzieję, że nie poleży zbyt długo. Grunt, że skończył się długi okres opadów