Cudowne lato

Moje osobiste dziecko postanowiło nauczyć się grać na gitarze. Co prawda kiedyś już próbowało, ale bez szczególnego zapału i zacięcia, więc nauka nie trwała długo i wkrótce gitara wylądowała na stojaku. Tym razem podobno po obozie z harcerzami złapało bakcyla i ambitnie ćwiczy. A ja tymczasem powtarzam, że należy walczyć ze słomianym zapałem i konsekwentnie dążyć do celu. Mam nadzieję, że tym razem uda się ten cel osiągnąć. A jest taki, żeby w rok nauczyć się nieźle grać, i na obóz w przyszłym roku pojechać z gitarą. Niech gra, niech ćwiczy. Chwała dziecku za to, że nie wybrało na swoje hobby perkusji...


Wczoraj wieczorem zauważyłam, że jakiś .... (piiiii) porysował i wgniótł mi karoserię z przodu auta. Chyba nawet wiem kto, choć za rękę nie złapałam, więc nie mogę nawet się wyżyć. Ponieważ należę do osób, które szanują swoje rzeczy, popsuło mi to humor na cały wieczór. W sumie tak się zastanawiam czy nie wystąpić o odszkodowanie do ubezpieczyciela. W końcu po to się płaci coraz wyższe składki. Mąż tylko ostrzega, że biorąc pod uwagę ich ograniczenie w wysokości odszkodowania, mogę na tym więcej stracić płacąc jeszcze wyższą składkę na kolejny rok. Bo o ile np. odszkodowania wzrosły za wypadki - uszkodzenie ciała czy śmierć, to za szkody majątkowe zmalały (przez wprowadzenie ograniczenia, tzn. wypłacana jest kwota powyżej 500 zł szkody, a do tych 5 stów finansuję ją sobie sama). Świetny sposób na oszczędność i pozorność ochrony. Ograniczenie nie tylko do jakiejś tam kwoty (sumy ubezpieczenia), ale i brak odpowiedzialności poniżej jakiejś kwoty.


Dzisiaj rano, a właściwie bladym świtem, doszłam do wniosku, że albo w naszej okolicy codziennie zdarzają się kradzieże czy też próby kradzieży aut, albo ktoś nie potrafi obchodzić się ze swoim. W zeszłym tygodni kilka razy, wczoraj i dziś po 5 rano obudził mnie bowiem wyjący alarm. Nie ma bata, nie będę spała w lecie przy zamkniętym oknie, ale niech ja namierzę tego "budzika" to powiem mu (lub jej) co o tym sądzę.


A z pozytywnych rzeczy - przetestowałam ostatnio pobliską pierogarnię i powiem Wam, że pycha! Stwierdziłam, że po co tracić czas na robienie samemu, skoro można kupić tak smaczne w pobliżu. I też ręcznie robione, nie jakieś tam z paczki jakości przemysłowej. Przedwczoraj skusiłam się na pierogi z jagodami i to było naprawdę COŚ.


A tak w ogóle to mamy cudowne lato.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Branie na litość

Pomiędzy wolnymi

Dni świąteczne